pink panther pink panther
10681
BLOG

Anne Applebaum o Putinie i weselu w Chobielinie w 1939 r.

pink panther pink panther Polityka Obserwuj notkę 143

Pani Anna Applebaum, znana dziennikarka amerykańska i prywatnie małżonka pana ministra Radosława Sikorskiego w dość specyficzny sposób i niejako „bez swojej wiedzy i zgody” uczciła 75 rocznicę napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę i zarazem wybuch II Wojny Światowej oraz początek eksterminacji Polaków.

 

Mianowicie opublikowała 29 sierpnia 2014 r. gazecie Washington Post artykuł pod tytułem: „War in Europe is not a hysterical idea”. (‘Czy wojna w Europie jest histerycznym pomysłem”).

I rozpoczyna go w tak intrygujący sposób, że postanawiam ten fragment przytoczyć w całości w wersji angielskiej: „…Over and over again — throughout the entirety of my adult life, or so it feels — I have been shown Polish photographs from the beautiful summer of 1939: The children playing in the sunshine, the fashionable women on Krakow streets. I have even seen a picture of a family wedding that took place in June 1939, in the garden of a Polish country house I now own. All of these pictures convey a sense of doom, for we know what happened next.September 1939brought invasion from both east and west, occupation, chaos, destruction, genocide. Most of the people who attended that June wedding were soon dead or in exile. None of them ever returned to the house.(..)In retrospect, all of them now look naive. Instead of celebrating weddings, they should have dropped everything, mobilized, prepared for total war while it was still possible.”

W tłumaczeniu na język polski tekst jest następujący: “…Wielokrotnie w ciągu mojego dorosłego życia (..) oglądałam  polskie fotografie pokazujące piękne polskie lato 1939 roku: dzieci bawiące się w słońcu, eleganckie kobiety na ulicach Krakowa. Widziałam nawet zdjęcie rodzinnego ślubu , który miał miejsce w czerwcu 1939 r. w ogrodzie polskiego dworu, który dzisiaj posiadam (mam). Wszystkie te zdjęcia dostarczają uczucia jakiegoś fatum, bo my wiemy, co stało się potem. Wrzesień 1939 r. przyniósł inwazję z obu stron, wschodu i zachodu, okupację, chaos, destrukcję, ludobójstwo. Większość osób, które uczestniczyły w czerwcu w ślubie wkrótce były nieżywe lub na wychodźstwie. Żadna z nich nigdy nie wróciła do domu (..) Z dzisiejszego punktu widzenia wszyscy oni wyglądają naiwnie. Zamiast celebrować śluby powinni oni rzucić wszystko, zmobilizować się, przygotować na wojnę totalną, kiedy to jeszcze było możliwe…”.

Dalej artykuł możecie sobie państwo w niemal w całości w wersji polskojęzycznej przeczytać w Gazecie Wyborczej   pod tytułem :”..Anne Applebaum: Czy przygotowania do wojny to histeria? A może jej brak jest naiwnością?”. 

Od razu zaintrygowało mnie to że w polskiej wersji językowej to jest w „giewu” redaktorzy wykosili z pierwszego , jakże ważnego akapitu pewne zdanie, które tu zostało wytłuszczone jako pierwsze. O tym zdjęciu ze ślubu w 1939 r. przed polskim dworem, który dzisiaj posiada Anne Applebaum w Chobielinie.

Z jakichś niezrozumiałych dla mnie powodów, redaktorzy giewu uznali to zdanie „za trefne”. Autorka co prawda określa ich jako „ludzi naiwnych, którzy zamiast wesel powinni byli jakoś „mobilizować się do wojny totalnej”, ale nie mówi nam o kogo chodzi. No bo jej chodzi i  o „tamtych naiwnych Polaków” i o „nas dzisiejszych Polaków”, którzy nie dostrzegamy, jak rozumiem, zdaniem Autorki, potwornego niebezpieczeństwa , które się zbliża.

No i jeszcze ta informacja, że nikt z uczestników wesela w Chobielinie w 1939 r. „nigdy nie wrócił do domu”.

No i mam dla państwa niespodziankę. Wrócił i to niejeden. Czyli wielka reporterka i komentatorka polityczna, „największy autorytet od Europy Wschodniej”, podaje nieprawdę i , mam powody przypuszczać, że podaje nieprawdę świadomie.

A jakie były fakty? Oto w czerwcu 1939 r. w Chobielinie bogaty starszy pan, ziemianin i przedsiębiorca Julian Reysowski  wydawał za mąż swoją najmłodszą córkę Marię Reysowską za pana Wacława Stankiewicza. Na weselu zjawiło się „pół województwa” albowiem gospodarz miał dużą rodzinę i był bardzo popularny również jako patriota i ojciec oraz teść patriotów- uczestników Powstania Wielkopolskiego.

Osławione zdjęcie, które miała oglądać Anne Applebaum „przez prawie całe swoje dorosłe życie” zostało opublikowane w 2001 r. w książce biograficznej autorstwa wnuczki  pani Teresy Mikosz – Hintzke, która od 1953 r. mieszka w USA, a która była obecna na tym weselu i jest obecna na zdjęciu jako najmłodsza uczestniczka.Książka nosi tytuł: „…Six Years 'til Spring: A Polish Family's Odyssey..”.  I została wydana w roku 2001.

Pani Anne Applebaum w specyficzny sposób uczciła 75 rocznicę wybuchu IIWW posługując się dla swoich politycznych celów zdjęciem ludzi, których piętnuje określeniem “naiwni” a nie podając ich nazwisk.

Kim zatem byli ci „naiwni Polacy”  Reysowscy, właściciele Chobielina w 1939 r.?

„Założycielem rodu w Chobielinie” był bardzo zdolny przedsiębiorca Polak Julian Reysowski, który w roku 1920 , kiedy Niemcy opuszczali po rozbiorach dawną Wielkopolskę odlupił za marki, które zarobił na handlu zbożem – majątek Chobielin wraz z 400 ha ziemi, młynem i udziałami w pobliskiej cukrowni od niemieckiej rodziny, która postanowiła po wojnie osiedlić się w Niemczech.

Był ojcem pięciorga dzieci: dwóch synów Maksymiliana i Bernanrda oraz trzech córek: Heleny, Łucji i Marii.

Maksymilian, urodzony w 1898 r. został zmobilizowany do armii niemieckiej w I WW, dosłużył się Żelaznego Krzyża , stopnia sierżanta, co nie przeszkodziło mu w uczestniczeniu z bronią w ręku w Powstaniu Wielkopolskim. Jego biogram znajduje się na stronie poświęconej Powstaniu Wielkopolskiemu. Walczył pod dowództwem Jana Sławińskiego, który został mężem jego siostry Heleny w roku 1921. Miał też drugiego szwagra z Powstania Wielkopolskiego: Józefa Muślewskiego, męża Łucji Reysowskiej.

A teraz odnieśmy się do informacji Anne Applebaum, iż uczestnicy wesela w czerwcu 1939 r. nie mieli po wybuchu wojny nigdy wrócić do Chobielina.

Jest to nieprawda. Co prawda rodzina wyjechała pod koniec sierpnia 1939 r. na wschód aż do Lwowa, i znaczna jej część została wywieziona „na białe niedźwiedzie” aż do Turkmenistanu, w tym malutka Teresa Mikosz, wnuczka Juliana Reysowskiego –wraz ze znaczną częścią Rodziny, w tym z Matką i Dziadkiem Julianem, który zmarł z głodu i ciężkiej pracy – wraz ze swoim nowonarodzonym Wnukiem Krzysztofem i jeszcze kilkoma niewymienionymi członkami swojej Rodziny, ale ze Lwowa powróciła do Chobielina Córka Helena wraz z małymi dziećmi i pojawił się też w okolicach Chobielina Syn Bernard.

 

Ich koleje losu były znamienne: Helena po pojawieniu się w drzwiach Chobielina, dostała „z łaski” prawo przespania jednej nocy i została wyrzucona przez niemieckiego treuhandera o nazwisku – Wega (później osadzony został Niemiec z Łotwy o nazwisku Thurman), który już zarządzał majątkiem Reysowskich i znalazła schronienie w młynie.

Brat Maksymilian pojawił się schorowany z frontu wraz z żoną i dwojgiem dzieci – i dzięki wstawiennictwu niemieckiej rodziny von Poll, zapewne dzięki temu „Żelaznemu Krzyżowi” z I WW, dostał pracę robotnika rolnego w majątku własnego Ojca – w Chobielinie. Później zdecydował się opuścić Chobielin i zamieszkał w Łabiszynie w jakimś letnim domku rodzinnym. Zachorował  w 1941 r. a ponieważ w Warthegau, którym zarządzał Greiser, jako Polak nie miał prawa do lekarza i lekarstw- zmarł 19 stycznia 1942 r. Jego dzieci : Bogusław i Danuta dożyli w Polsce do naszych czasów bez możliwości odzyskania dziedzictwa po Dziadku.

 

Takiej możliwości nie otrzymała również Helena z d. Reysowska, żona Powstańca Wielkopolskiego Jana Sławińskiego, który okupację spędził w niemieckim oflagu a po wojnie wstąpił do Armii Andersa, ale już w 1945 r. powrócił do Polski i POJAWIŁ SIĘ W CHOBIELINIE.

Miał ku temu powód, albowiem przed wojną to on powoli przejmował zarządzanie majątkiem od starzejącego się Teścia a władze komunistyczne anulowały niemiecki akt konfiskaty majątku Julianowi Reysowskiemu.

 

Szczęście nie mogło trwać długo. Urząd Bezpieczeństwa w Szubinie na wieść, że w „Chobielinie pojawił się tajemniczy Anglik” szybko zareagował: troje smutnych pojawiło się na progu Chobielina i dało Janowi Sławińskiemu 3 dni (słownie: trzy) na opuszcznie majątku, który został „znacjonalizowany” i przekształcony w PGR.

 

Jan Sławiński wraz z rodziną przeniósł się był do tego „słynnego młyna” wraz z rodziną, ale młyn też został „znacjonalizowany” w latach 50-tych i rodzina Sławińskich dożyła „naszych czasów” bez możliwości powrotu do swojego domu.

 

No i pozostała córka Łucji Reysowskiej, która szczęśliwie przeżyła Gułag i wraz z małą Tereską ewakuowała się do Iranu a następnie połączyła z Mężem i po wędrówkach po Europie wyjechała z Mężem do USA, gdzie jej córka wykształciła się i napisała książkę o Rodzinie Reysowskich i ich „epopei sześcioletniej”. Teresa również przyjechała do Polski ale we wczesnych latach 90-tych aby rozejrzeć się, czy da się odzyskać rodzinny dom.

 

Wszyscy zięciowie i syn Juliana Reysowskiego walczyli w wojnie obronnej 1939 r., Jan Sławiński był poszukiwany przez Gestapo siedząc w oflagu, natomiast Powstaniec Wielkopolski Józef Muślicki, mąż Łucji został rozstrzelany w kwietniu 1940 r. w Kozielsku

 

A w roku 1989 r. państwo Teresa i Jan Sikorscy, projektanci z Bydgoszczy,  rodzice Radosława Sikorskiego, zakupili podobno za 1200 USD 14 ha gruntów ornych z dawnego majątku w Chobielinie wraz z domem Juliana Reysowskiego od „Skarbu Państwa”, cokolwiek to miałoby znaczyć.

Dziś Gazeta Wyborcza wymienia nazwisko Reysowskich głównie w kontekście zakupienia przez Juliana majątku w 1920 r. od niemieckiej rodziny Falkenbergów. Nie podają natomiast, że Falkenbergowie byli szczęśliwymi posiadaczami majątku Chobielin w XIX w. do I WW - po przejęciu go za grosze w 1791 r. od polskiego ziemianina Józefa Hulewicza przez władze pruskie w ramach zaboru ziem Wielkopolski.

 

A co do tego ma pan Putin? Pani Anne Applebaum sugeruje niedwuznacznie, że winniśmy podjąć jakieś akcje, ale nie wiadomo jakie, bo …. Ukraina jest na wojnie z Putinem czy raczej Putin jest na wojnie z Ukrainą. Ale nie wiadomo jakie.

 

Nie wiem, może Polki winny ubierać się mniej elegancko, zwłaszcza te w Krakowie. I żadnych ślubów drodzy państwo. Idzie wojna i Anne wam mówi: żadnych ślubów a zwłaszcza zdjęć rodzinnych na trawnikach przed domkami wiejskimi.

 Mają tu przyjść chyba „jacyś zwycięzcy” i zapewne pozabierać nam te domki. Wraz z trawnikami. Bliżej nie wiadomo, ale kilkakrotnie wśród komentarzy pod artykułem w Washington Post pojawiło się słowo „histeria”.

 

Ja mogę tylko się zastanowić, jak się pani czuje w domu Reysowskich , pani ministrowo. Ja wiem , ja wiem. Dom był „prawie rozwalony” i „w ogóle”. 

Niemniej jednak tylko na przykładzie wojennej-i-powojennej historii własności domku w Chobielinie mamy prawo sądzić, że nie jesteśmy tacy naiwni, jak jest łaskawa pani ministrowa sugerować.

 

Warto natomiast przeczytać książkę pani Miszczak Hintzke pt. Six Years 'til Spring: A Polish Family's Odyssey”.Ładny kawał historii i geografii typowo „polskiej” w czasach IIWW na przykładzie Rodziny Reysowskich z Chobielina.

 

PS. Okrągła 75 rocznica napaści Niemiec hitlerowskich (dokładnie: III Rzeszy Niemieckiej ) na Polskę w dniu 1 września 2014 r. została totalnie przemilczana przez wszystkie media polskojęzyczne, w tym portale internetowe. Jedyny poważny materiał na temat tego WYDARZENIA zamieściła blogerka Wiesława.  Reszta komentatorów wszelkich opcji (poza Ojcem Dyrektorem oczywiście) zajmowała się jakże ważnym problemem znajomości języka angielskiego przez nowo-wybranego Przewodniczącego Rady Europy.  To wiele mówi o metodach pracy nad naszymi umysłami.

Natomiast ja ten wpis poświęcam wszystkim Polakom – ofiarom zbrodniarzy niemieckich, sowieckich, banderowskich i wszelkich innych. Polakom, których ofiara jest przemilczana i bagatelizowana przez III RP i jej agendy oraz tzw. elity.

 

 

 

Ciekawski, prowincjonalny wielbiciel starych kryminałów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka