pink panther pink panther
2664
BLOG

Tańcem i śpiewem Kraków czci 17 września 1939 r.

pink panther pink panther Społeczeństwo Obserwuj notkę 52

Dziś mija 75 rocznica zaatakowania Rzeczpospolitej Polskiej przez Armię Czerwoną na podstawie tajnego porozumienia III Rzeszy Niemieckiej i Sowieckiego Sojuza potocznie zwanego Paktem Ribbentrop – Mołotow.

 

To raczej okrągła rocznica tragedii, która wyrwała z kręgu cywilizowanego świata a konkretnie – świata chrześcijańskiego - ponad 51% terytorium Rzeczpospolitej Polskiej to jest ok. 200 tysięcy kilometrów kwadratowych i ok. 20 milionów obywateli uznawanego na całym świecie Państwa. Ten dzień oznacza w historii Polski – nastanie intensywnych czystek etnicznych czyli mordów i rabunków na niespotykaną skalę najpierw Polaków a następnie Żydów – i utratę przez Polskę bronionych przez kilka wieków nakładem niewyobrażalnych kosztów ludzkich i materialnych przez wieki przed muzułmańskim naporem terytoriów – a odzyskanych na 20 lat.

 

Ta wielka zbrodnia nie była dziełem jedynie najeźdźcy ale również wiązała się z potworną zdradą wielu obywateli II RP a zdrada ta nie polegała jedynie na „wzięciu sowieckiego paszportu” i „udziału w referendum” – lecz polegała na dopuszczaniu się masowych zbrodni jeszcze przed 17 września 1939 r. na żołnierzach i cywilach polskich.

 

Włączenie się ZSRR do napaści niemieckiej na Polskę – zmieniło przebieg wojny i rozstrzygnęło na dekady losy mieszkańców Środkowej Europy.

 

„Nawozem” dla tej nowej sytuacji politycznej były miliony trupów polskich, mordowanych przez sowieckie wojsko i służby specjalne przy entuzjastycznym poparciu znakomitej większości tzw. mniejszości etnicznych , w tym głównie Ukraińców i Żydów. I niejednokrotnie z udziałem zorganizowanych oddziałów paramilitarnych uzbrojonych wcześniej : komuniści – przez Sowietów , nacjonaliści – przez Niemcy.

 

Cała ta historia jest dla Polaków do dzisiaj traumatycznym wspomnieniem, tym boleśniejszym , że okrytym niemal do dzisiaj kłamstwem, zapomnieniem i milczeniem tzw. elit , które z sobie tylko znanych powodów kontynuują ten „intelektualny mord założycielski IV rozbioru Polski” w ślad za komunistycznymi kolaborantami i ich sowieckimi nadzorcami.

 

Wydawać by się mogło, ze chociaż tzw. zwyczajni patrioci podejdą do tej okrągłej przecież daty – z odpowiednim szacunkiem i respektem. Że na przykład zostaną odprawione Msze św. w katolickich i innych kościołach, że zostaną złożone skromne wiązanki kwiatów przez samorządowców w tych miejscowościach, w których Polacy zostali wymordowani WŁAŚNIE „z okazji” 17 września 1939 r. a może patriotycznie nastawieni nauczyciele przygotują wraz z młodzieżą jakieś „wieczory pamięci” i „spotkania ze Świadkami tamtych wydarzeń” a potem „wrzucą” je do jutuba.

 

A tu nic. Cisza. Na portalach typu Onet.pl oczywiście ani słowa, na innych też data ta nie została uznana za dostatecznie ważną dla „lokalnej społeczności”. Czyli dla Polaków.

 

Oczywiście „niedobitki” czyli Środowiska Kresowe od lat spotykają się w kościołach w ten smutny dzień, czasem z wsparciem środowisk niezależnych a czasem nie. I niemal zawsze bez wsparcia administracji samorządowej i państwowej. Jest trochę informacji w Internecie , również o organizacji uroczystości w Krakowie na niszowych portalach.

 

Natomiast „w specyficzny sposób” tę tragiczną na mojego Narodu rocznicę będzie czciła część środowisk tzw. patriotycznych Krakowa skupiona wokół Gazety Polskiej.

 

Poprzez ponury skandal.

 

Oto środowiska Klubów Gazety Polskiej wraz z e Stowarzyszeniem „Pokolenie” , firmą Donimirski Boutique Hotels i dr Grażyną Jasienik Pinis – ATOPIA a nawet tygodnikiem Gość Niedzielny uznały, że jeden dzień po 75 rocznicy napaści na Polskę Sowieckiego Sojuza, czemu towarzyszyło zbrodnicze „uaktywnienie” nacjonalistycznych paramilitarnych organizacji ukraińskich – przeciwko polskiemu wojsku i polskim cywilom – to najlepsza data do urządzenia lirycznych przyśpiewek z akompaniamentem „narodowych instrumentów” na rzecz „czynu zbrojnego walczącej Ukrainy”. Połączonych z „wspomnieniami Dawida Wildsteina z jego pobytu na Majdanie” oraz recytacją  „poezji patriotycznej polskiej i ukraińskiej” a także refleksjami osobistymi artystów”, cokolwiek to znaczy.

A wszystko to miało się odbyć w kościele pw. Św. Jadwigi Królowej na ul. Łokietka 60. Ale ponieważ ksiądz Isakowicz – Zalewski okazał zdecydowany brak zrozumienia dla daty i miejsca, podobnie jak niedobitki Polaków zza Buga -  „impreza” została podobno przeniesiona do Żydowskiego Muzeum Galicji w Krakowie. Też dobrze. I data i miejsce.

Ciekawi mnie rodzaj wrażliwości ludzi, którzy mogli byli wybrać na ten koncert dowolną inną datę, choćby tydzień później lub wcześniej – ale , jak się okazuje, „nie dało się”.

Czyli zero zrozumienia dla POLSKIEJ WRAŻLIWOŚCI. ZERO.

Więc aby spełnić swój obywatelski obowiązek i zaspokoić potrzebę przywrócenia choć cząstki pamięci Polskich Ofiar potwornej zdrady „sąsiadów” zamieszkujących tereny II RP: Ukraińców, Żydów, Niemców w dniu 17 września 1939 r. pozwolę sobie przywołać kilka drobnych faktów historycznych związanych z tamtym potwornym czasem.

Po pierwsze, jak można przeczytać w opracowaniu zamieszczonym na portalu Kresy.pl w momencie wejścia Armii Czerwonej ma terytorium II RP etniczni Polacy, w tym walczący żołnierze jak i ludność cywilna , w tym zwłaszcza tzw. osadnicy polscy, stali się wielokrotnie ofiarami napaści i mordów z rąk zarówno Ukraińców jak i Żydów, a najciekawszym przejawem tej paranoi była tzw. milicja żydowsko-ukraińska, która „wspólnie” dosłownie POLOWAŁA na polskich żołnierzy i przedstawicieli polskich elit.

Idąc śladem organizatorów koncertu „Solidarni z Ukrainą”, którzy zamierzają raczyć słuchaczy lirycznymi wspomnieniami „z walk”, warto może najpierw zacytować kilka wspomnień sprzed 75 lat, bo może w tamtych wydarzeniach odnajdą się przodkowie obecnych „ukraińskich gości”.

Pozwolę sobie samowolnie zamieścić z opracowania zamieszczonego przez „Wachmistrza Sorokę” w dniu 1 września 1939 r. pt. „Ukraińska rebelia w Kresach we wrześniu 1939 r.” dwa cytaty:

„…Lucyna Kulińska podaje: „W nocy z 18 na 19, tuż przed wkroczeniem wojsk sowieckich, bojówka OUN wsparta przez okolicznych chłopów, ograbiła i spaliła tam 57 gospodarstw i wymordowała 21 polskich kolonistów. Czynów tych dokonywali Ukraińcy ze wsi Olesin. Zamordowali oni także sześciu polskich posterunkowych z żonami i dziećmi (uciekinierów) Ofiary pochowane były przy polnej drodze prowadzącej do Olesina, a trzech cywilnych uciekinierów pochowano na cmentarzu”. Marian Rzeszutko, w: Komański…, s. 642 wymienia 21 Polaków z 6 rodzin:: rodzina Ignacego Bartkiewicza - 3 osoby, rodzina Józefa Ćwieka - 4 osoby, rodzina Stanisława Erazmusa - 4 osoby, rodzina Jana Kryżka - 3 osoby, rodzina Władysława Percaka - 3 osoby, rodzina Leona Rogalskiego - 4 osoby. Mordu dokonano przy użyciu kos, wideł, noży i siekier. Część osób spalono żywcem.

Nocą z 18 na 19 września we wsi Horożanka pow. Podhajce: „Zamordowano kierownika szkoły Jana Groszka, jego żonę i kilkumiesięczne dziecko oraz około 50 innych rodzin polskich” („Antypolska akcja…, jw.) We wsi Litwinów pow. Podhajce miejscowa bojówka OUN zamordowała 41 Polaków i spaliła 15 zagród. Przez kilka godzin bili i kłuli nożami Helenę Lityńską, działaczkę katolicką, fundatorkę kościoła. Okaleczoną wypędzili z jej domu i zabronili powrotu.  …”(…)

\18 września: „Po południu w lasach koło Łapszyna (gm. Brzeżany) w zasadzkę zastawioną przez bojówki wpadło 150 polskich policjantów. Nikt z tej grupy nie ocalał. Organizatorami zasadzki i mordu byli: Dulęba, syn sołtysa z Łapszyna i Wasyl Biłłaj z osady Bernardyny koło Gaiku. Po tym wydarzeniu wielu Ukraińców z Łapszyna i Gaiku chodziło w mundurach i butach pomordowanych” (Kulińska…, jw.). Tego dnia we wsi Majdan pow. Drohobycz miejscowi bojówkarze OUN, którymi dowodził Stepan Hubysz, rozbroili i zamordowali 20 żołnierzy WP idących do granicy. 

We wsi Olesin pow. Brzeżany: „W nocy z 18 na 19 IX 1939 r. jechał drogą z Budyłowa do Kozowej oddział wojsk polskich samochodem i na furmankach. Został zatrzymany nad rowem, który został specjalnie przekopany w poprzek drogi wiodącej Olesina, w jarze. Oddział ten w liczbie 30 ludzi został wymordowany przez bandę z Olesina i zagrzebany w dołach pod Olesinem, gdzie wydobywa się piasek. W Olesinie na podwórku u Kusina Jana zamordowano trzech polskich oficerów” (Kulińska…, jw.). 

We wsi Schodnica pow. Drohobycz: „Dopiero 19 września 1939 roku zaczęła się dla nas wojna. Tego dnia miejscowi Ukraińcy wypędzili nas Polaków, mieszkańców tej wsi w pobliże dużego drewnianego baraku. Okazało się, że w tym baraku zostało zamkniętych 50 polskich żołnierzy. Wokół baraku stało wielu Ukraińców, niektórzy mieli karabiny, większość jednak uzbrojona była w widły, siekiery, kosy, łopaty itp. Na naszych oczach barak został oblany naftą lub benzyną i podpalony. Ucieczka z niego nie była możliwa, gdyż był gęsto obstawiony przez uzbrojonych Ukraińców. Kto się nie spalił, a próbował wydostać się przez wyłamane deski ze ścian, był dobijany strzałem z karabinu lub jakimś narzędziem, widłami lub łopatą. Po dokonaniu tego morderstwa nam Polakom oraz ukraińskim gapiom kazano rozejść się do domów, a przy tym wykrzykiwano do nas różne obelgi, jak np. polskie świnie itp.”. (Kazimierz Kaniewski; w: Siekierka..., s. 195; lwowskie).

Tych opowieści są dziesiątki i gdyby je czytać na głos zabrałoby to wiele godzin. Oczywiście na portalu Kresy.pl bo w dwóch tomach opracowania państwa Siemaszków – krwawych opowieści jest na parę miesięcy.

Łącznie historycy szacują, iż ta „ukraińska rebelia na Kresach”, która zresztą rozpoczęła się jeszcze PRZED wkroczeniem Armii Czerwonej , albowiem dokonywała się na Lwowszczyźnie i Lubelszczyźnie wraz z wkraczaniem Wehrmachtu po 1 września 1939 r. , pochłonęła 6-8 tysięcy polskich ofiar w pierwszych tygodniach okupacji , oczywiście nie licząc działań samej Armii Czerwonej i postępujących za nią sowieckich służb specjalnych.

Oczywiście znajdą się dziesiątki takich, którzy oznajmią mi, że „winni byli sami Polacy”, bo „nie zaspokoili słusznych żądań ukraińskich” w ciągu 20-lecia międzywojennego. No nie wiem. Akurat ci polscy politycy, którzy właśnie najbardziej chcieli „zaspokajać aspiracje Ukraińców” – byli mordowani w terrorystycznych zamachach.

Polacy może i byli „jakoś” winni, ale co na przykład powiedzieć o sympatycznych Czechach.

Okazuje się, iż polityka środowisk ukraińskich, którą można określić „skacz na pochyłe drzewo kiedy więksi skaczą”,  ujawniła się już w roku 1938 a doznali jej spokojni i „nastawieni na dialog” Czesi tuż po „pokoju w Monachium”.

Przywaleni własną tragedią roku 1939 r. i piętnowani za „zajęcie Cieszyna” Polacy nie zwracają uwagi na ciekawe wypadki u południowego sąsiada, który padł ofiarą zajęcia Sudetów przez Niemców i ogólnie „okrojenia” swojego terytorium.

A nikt nie wspomina zachowań nacjonalistów ukraińskich na terytorium Czechosłowacji po tzw. traktacie monachijskim a konkretnie na terytorium tzw. Rusi Zakarpackiej ze stolicą w Użhorodzie, od 1918 r. będącego terytorium z dużą ilością Węgrów, Słowaków i Ukraińców i znaczną autonomią.

Nawet u docenta wiki można coś tam przeczytać, chociaż o wiele więcej detali znaleźć można na portalu pod wdzięczną nazwą Encyklopedia of Ukraine opracowywaną przez Canadian Institute of Ukrainian Studies na Uniwersytecie w Toronto, Kanada.

Ledwie wysechł atrament na dokumentach układu monachijskiego (30 września 1938 r.) a już 6 października 1938 r. ogłosiła autonomię (jeszcze w ramach Czechosłowacji) – Słowacja ale już 8 października bliżej nieokreślone „środowiska patriotyczne” ukraińskie ogłosiły z kolei autonomiczną Ruś Zakarpacką. Aby ze śpiewem na ustach 9 listopada 1939 r. przekształcić się w autonomiczną Karpato-Ukrainę i formalnie powołać wojsko pod nazwą Sicz Karpacka. Premierem tej Karpato –Ukrainy był ksiądz greko-katolicki Augustyn Wołoszyn i to on podjął decyzję o sformowaniu wojska opartego o tajne wcześniej ukraińskie organizacje paramilitarne, które „znamy i kochamy”.

A kiedy Hitler wkroczył do Sudetów 14 marca 1939 r., pozwolił na zajęcie południowo –wschodnich terenów Czechosłowacji przez Węgry, które złożyły Czechosłowacji ultimatum ..i wkroczyły na tereny Rusi Zakarpackiej.

Kiedy lew konsumuje to i dla „mniejszego zwierzątka” starczy - 15 marca 1939 r. premier Augustyn Wołoszyn ogłosił niepodległość państwa ukraińskiego Karpato-Ukrainy (wraz z godłem i znanym nam dzisiaj hymnem Ukrainy) a Sicz Karpacka zaatakowała wojska - węgierskie lub czeskie. Na swoją rękę i bez porozumienia z Węgrami. Państwo to istniało jeden dzień. Węgrzy zaatakowali „niezwyciężoną Sicz Karpacką” dowodzoną formalnie przez Dmytro Kłympusza a nieformalnie a faktycznie przez znanego aż za dobrze w Polsce – Romana Szuchewycza.

Karpato-Ukraina ze stolicą w miasteczku Chust przestała istnieć a część tzw. kadry oficerskiej Siczy Karpackiej – Ukraińców obywatelstwa polskiego – Węgrzy przekazali Polsce. Odbyły się procesy i przynajmniej dwóch obywateli polskich zamieszanych w inicjatywę pod nazwą „Karpato- Ukraina” – zostało rozstrzelanych. Wedle autorów owej kanadyjsko-ukraińskiej encyklopedii – nielegalnie.

Ks. Augustyn Wołoszyn po przygodach z jednodniowym państwem udał się spokojnie do Pragi, w której wykładał na Wolnym Uniwersytecie Ukraińskim , który założony został w 1921 r. i zaraz przeniesiony do Pragi. Wolny Uniwersytet Ukraiński do 1939 roku był finansowany przez rząd czeski pod patronatem Tomasza Masaryka. W czasie niemieckiej okupacji miał się zupełnie dobrze a dopiero w 1944 r. ewakuował się do Monachium, gdzie pozostaje do dzisiaj.

Oczywiście najmniej wiadomo o rzeczach najciekawszych, czyli źródłach finansowania zarówno Siczy Karpackiej, rządu Karpato- Ukrainy i Wolnego Uniwersytetu Ukraińskiego.

Sądząc po okazywanej czułości przez Ukraińców – sponsorami byli głównie Niemcy Hitlera.

I na koniec wisienka na torcie: kiedy we wrześniu 1939 r. Niemcy zaatakowały Polskę od południa na kierunku lwowskim przez Karpaty, w ślad za nimi postępował zorganizowany przez Niemców przy współpracy OUN na bazie resztek owej Siczy Karpackiej – tzw. Legion Ukraiński (niem.:”Berg-Bauern Hilfe”) i szkolony m.in. w Bratysławie, koło Hanoveru, Brunszwiku , w górach Harzu i na Opolszczyźnie.  Postępował za regularnymi oddziałami niemieckimi i atakował resztki polskich oddziałów oraz uciekinierów polskich , którzy kierowali się przez Karpaty na południe. W czasie okupacji stacjonował m.in. w Zakopanem.

Z innych „sentymentalnych ukraińskich śladów” wartych wspomnienia to już zupełne klasyczne „cracoviana”: od jesieni 1939 r. w Krakowie mieściła się siedziba „ukraińskiego rządu” pod nazwą Centralny Ukraiński Komitet Narodowy z przewodniczącym Włodzimierzem Kubijowiczem- za zgodą i pod czułą opieką Hansa Franka. Była to cywilna odnoga OUN.

Przewodniczący Kubijowicz był inicjatorem powstania  Ukraińskiej 14 Dywizji Grenadierów SS (potocznie: 14 Dywizja SS-Galizien).

I to by chyba było „na tyle”. Pragnę jeszcze raz  pogratulować organizatorom „wyczucia chwili”.

PS. Ciekawe byłoby też poznać adresy tych wszystkich „patriotycznych ukraińskich instytucji” działających w Krakowie „za Hansa Franka”. Może mieściły się gdzieś niedaleko od tego kościoła św. Jadwigi Królowej albo Żydowskiego Centrum Galicji. Można byłoby oznaczyć specjalną trasę turystyczną, chociaż zapewne gościom ukraińskim trasy i adresów pokazywać nie trzeba- uczą się tego zapewne na lekcjach historii w swoich szkołach w niepodległej Ukrainie.

PS2. Ks. Wołoszyn został pośmiertnie odznaczony w 2002 r. przez prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmę jakimś ważnym odznaczeniem.

Ciekawski, prowincjonalny wielbiciel starych kryminałów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo