pink panther pink panther
8963
BLOG

Żywa Madzia Ogórek, martwy dr Ratajczak i absolwenci z ZSRR.

pink panther pink panther Polityka Obserwuj notkę 81

Akurat kiedy wszyscy oglądaliśmy  francuski happening polityczno- propagandowo-spiskowy  pod  hasłem „Je suis Charlie”  a Pan Prezydent przy pomocy Pani Prezydentowej pokonywał rząd PO-PSL w walce o serca górników –  lider „partii opozycyjnej” pan Leszek Miller zaprezentował światu - „trzecią kandydatkę” na Prezydenta RP w  wyborach 2015.

 

„Ze zdjęcia” wygląda prawie tak dobrze jak ta premiera Danii, co  na pogrzebie samego Nelsona Mandeli sprowokowała swym niewątpliwym seksapealem premiera Wielkiej Brytanii do nieprzystojnych usiłowań zrobienia sobie z nią „wesołego słitfocie na stypie”.

 

Co do reszty „informacji o kandydatce”,  to „wyrobiona politycznie” polska opinia publiczna może sobie na temat „kandydatki” poczytać a to o Bartoszu Węglarczyku,a to o jej pracy doktorskiej  na temat waldensów, a nawet o rolach filmowych w takich „dziełach” jak „Czego boją się faceci czyli seks w mniejszym mieście”.

 

Ale moim zdaniem warto zwrócić uwagę na inny wątek „z życiorysu Madzi”, który rzuca ciekawe światło na „życie postkomunistycznej oligarchii z sowieckimi mentorami za kurtyną” w III RP.

 

Otóż  wszyscy piszą, że dr Madzia studiowała historię na Uniwersytecie Opolskim, ale jak dotąd nie zwrócono uwagi na to, że  rok ukończenia studiów magisterskich  2002  oznacza, że rozpoczęła je ok. roku 1998. A to z kolei oznacza, że przez jakieś 2 lata chodziła tymi samymi korytarzami Wydziału Historyczno Pedagogicznego co pracownik naukowy Wydziału - dr Dariusz Ratajczak.

I jako jedna z wielu studentów była świadkiem  nagonki  zorganizowanej przez „szanowne grono” na tego człowieka,  zakończonej  spektakularnym wyrzuceniem z posady po kilkunastu latach pracy i w ostatecznym rozrachunku – wilczym biletem, wykluczeniem i tajemniczą śmiercią.

 

Co to komu los przynosi na słynnej  opolskiej uczelni:  Madzia Ogórek „na prezydenta” a syn Obrońcy Braci Kowalczyków i wnuk Powstańca Wielkopolskiego  - do zaszczucia i „do ziemi”.

 

Strasznie mnie zafascynowała taka „dramaturgia”.

 

Przyjrzyjmy się bliżej „postaciom tej sztuki”, która być może zaczęła się w 1971 r. „Prologiem”, kiedy to dwaj antykomuniści i patrioci a zarazem pracownicy Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu, w proteście przeciwko masakrze robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r. – a w nocy poprzedzającej „akademię ku czci” milicjantów – dokonali wysadzenia pustej auli, za co Jerzy został skazany na karę śmierci a Ryszard na 25 lat więzienia.

A I akt i następne?

 

Nie wiem, kim są rodzice tej pani ani jej dziadkowie. To chyba jest obecnie standardowy „profil polityczny” członków establishmentu III RP – jak najmniej informacji o korzeniach rodzinnych. Najlepiej przemilczeć. 

Ale przynajmniej wiemy, kto „stał na jej drodze życia naukowego i zawodowego” i kto mógł był ją dojrzeć, wyłuskać i wstawić jako element do puzzle’a politycznego III RP.

Zacznijmy od najbliższych „mentorów” – na Wydziale Historyczno- Pedagogicznym Uniwersytetu Opolskiego w latach 1998-2002.
 

Dostrzegam tam 3 postacie: śp. Dariusz Ratajczak, który w roku 1997 r. obronił pracę doktorską pt. Zagadnienia  postaw ludności Śląska Opolskiego w świetle wyroków WSR-ów w Katowicach i w Opolu w latach 1945-1955”, którą pisał  w latach 1994-1997 pod kierunkiem historyka i rektora Uniwersytetu Opolskiego - profesora  Stanisława Niciei.  Który dzisiaj nie życzy sobie „powiązań z śp. Ratajczakiem” w bazie danych KBN.

Wśród jakichś 20 prac doktorskich, których prof. Nicieja  był promotorem – nie ma informacji o pracy doktorskiej i nazwiska doktora Dariusza Ratajczaka. Chociaż sam Dariusz Ratajczak występuje w bazie danych KBN pod numerem 95867. Podobnie jak jego praca doktorska. A profesor Nicieja jest wymieniany jako promotor.

  No więc w roku 1998 pan dr Ratajczak był doskonale zapowiadającym się naukowcem, ulubieńcem studentów, znającym kilka języków. I wydawało się, iż jest „pupilem rektora”, bo prof. Nicieja był promotorem jego pracy doktorskiej w roku 1997.

 

Nie wiem, czy studentka Madzia Ogórek miała z doktorem Ratajczakiem zajęcia, czy raczej nie.  Sądząc z późniejszych wyborów życiowych i dalszej kariery, nawet jeśli takie zajęcia miała, to chyba nie zrobiły one na niej jakiegoś specjalnego wrażenia. A może przyglądała się mu jak jakiemuś kuriozum ze „świata frajerów”. Może czytała osławioną „broszurkę”.

Inną osobą, z którą musiała się studentka Ogórek zetknąć na Wydziale Historyczno –Pedagogicznym  był dr hab. Marek Grocholski, który „jak raz” przeniósł się był z Wydziału Prawa na Wydział Historyczno –Pedagogiczny. Dr Grocholski był na Uniwersytecie „od zawsze” a dokładnie miał posadę asystenta od 1980 r. aby w 1981 udać się na Uniwersytet im. Łomonosowa w Moskwie (ZSRR)  i do roku 1984 r. opracować i obronić pracę doktorską. Tak go (i jego „macierzystą jednostkę naukową”- Uniwersytet Opolski)- „zachwyciła nauka radziecka”, że habilitację z prawa międzynarodowego też robił w Moskwie. W roku 1999. To była już Rosja, ale naukowcy chyba ci sami.

A jak się już „ogarnął się” z tą „radziecką habilitacją”, którą być może robił równolegle z niejakim  Ławrowem, to w Opolu czekało na niego wyzwanie: został wyznaczony przez władze Uniwersytetu (patrz: dobry rektor Nicieja) do roli „przewodniczący komisji dyscyplinarnej ds. pracowników naukowo-dydaktycznych”.

I doktor habilitowany Grocholski „nie zasypywał gruszek w popiele”. Okazało się od razu, że zdrowe korzenie nauki historii w Uniwersytecie pogdryza  robak „negacjonizmu, antysemityzmu, rasizmu i nienaukowości”. A konkretnie chodziło o to, że gorliwy pracownik Muzeum KL Auschwitz przysłał „skargę” do władz uczelni, że jakiś nienawistnik wydał broszurkę, która „neguje  Holocaust”. To znaczy taka jest wersja oficjalna. Bo niby skąd jakiś pracownik Muzeum KL Auschwitz miał dotrzeć do broszurki wydanej w 300 egzemplarzach kosztem autora a będącej głównie CYTATAMI z jakichś zachodnich opracowań, a którą Autor rozdawał w prezencie.

Dr habilitowany w Moskwie Grocholski znał swoją powinność i uruchomił słynną Komisję Dyscyplinarną, którą podgrzewał inny bojownik „o wolność i demokrację” – pan psycholog prof. Wiesław Łukaszewski - „rzecznik dyscyplinarny” uczelni. Ten z kolei „rozgrzał się” do tego stopnia, że  udzielił w trakcie procedury kontrolnej, wywiadu do giewu,w którym obwieścił, że gdyby przypadkiem komisja uniewinniła dra Ratajczaka, to „wielu z nas poda się do dymisji”.

Taka wypowiedź w świetle prawa winna była spowodować natychmiastowe unieważnienie procedury, bo pokazywała, że rzecznik dyscyplinarny NIE JEST OBIEKTYWNY. Było to złamanie prawa.  Dr Ratajczak napisał ufnie do swojego promotora, rektora Nicieji – formalne zgłoszenie nieprawidłowości, słusznie żądając unieważnienia postępowania.

I co? I nic. Rektor Nicieja był z jeszcze lepszej „szkoły politruków” niż doktor „habilitowany w Moskwie” Grocholski. Na zawiadomienie nie zareagował. Czyli TEŻ złamał prawo.

 Stanisław Nicieja urodzony w 1948 r. w Brzegu wedle kalendarza w roku 1971 r. był studentem Wydziału Historyczno – Pedagogicznego w Opolu, kiedy to Bracia Kowalczykowie dokonali „terrorystycznego wysadzenia” auli „na Dnia Milicjanta”. Jeden z nich był pracownikiem naukowym a drugi pracownikiem laboratorium. Zostali aresztowani i dostali początkowo wyrok śmierci.
W tym czasie student Stasiek Nicieja był przewodniczącym uczelnianym Socjalistycznego Związku Studentów Polskich.  A Ojciec Dariusza Ratajczaka, mecenas Ratajczak – bronił w procesie Braci Kowalczyków. Zdołał wywalczyć złagodzenie kary śmierci na 25 lat więzienia.

W 1977 r. Staszek Nicieja zrobił doktorat pisząc peany na cześć komucha i zdrajcy oraz agenta sowieckiego niejakiego Leszczyńskiego(„Leński”).

 Jeszcze na studiach wstąpił do PZPR aby następnie pójść na ciosem i „doszkolić się” w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR i „redagować” kwartalnik KC PZPR – „Z pola walki”. Rzeczywiście: Uniwersytet Opolski pod jego „światłym kierownictwem” stał się „polem walki światła z ciemnością”. Aby się  wzmocnić „naukowo i ideologicznie”, pojechał do Lwowa (ZSRR) w 1978 r. na Uniwersytet Iwana Franki (dawniej: Jana Kazimierza).

I nadszedł stan wojenny. A wtedy  tow. Staszek Nicieja wstąpił do PRON (Patriotyczna Rada Ocalenia Narodowego!!!!!). Pewnie nawet ściskał dłoń samego Generała.

 A mgr Grocholski  z pełnym etatem na Uniwersytecie Opolskim – w  Moskwie „podwyższał kwalifikacje”  w zakresie prawa międzynarodowego.

Staszek Nicieja  nie był gorszy : załapał się na „stypendium Bolesława Krokowskiego” do Paryża. W 1990 r. zrobił jeszcze lepszą woltę: załapał się na stypendium Karoliny Lanckorońskiej (hrabiny) do Londynu.  Kiedy powrócił, został rektorem Uniwersytetu Opolskiego jako regularny „światowiec”.  W tym czasie, czyli w roku 1991 r. Prezydent Wałęsa doprowadził do zatarcia skazania Ryszarda Kowalczyka , dzięki czemu mógł był on wrócić do pracy na Uniwersytet Opolski, ale już na te „wyjazdy do Londynu” się „nie załapał”. Na takie „frukta” załapywał się Staszek Nicieja z PRON i KC PZPR.

Dlaczego piszę o „takich starych dziejach”? Bo warto wiedzieć, kto pokazał studentce Ogórek w roku 2000, jak się „grilluje” „przedstawiciela ciemności”. Byli to panowie: Stanisław Nicieja, Marek Grocholski, nie licząc innych członków tej niesławnej komisji dyscyplinarnej : pani dr Krystyna Czaja, pan profesor Maciej Dymkowski (działacz „S” i ROAD w strukturach wrocławskich) i jakiś ksiądz dr Grzegorz Kadzioch.Ten akurat zniknął po tym „występie” bardzo skutecznie. Może się wstydzi. Byłby „tym jedynym”.

Wszyscy członkowie tego „trybunału” po „załatwieniu Ratajczaka na amen” – porobili znakomite kariery: Nicieja został wybrany do Senatu z listy SLD-UP w roku 2001 a potem powrócił w chwale na czekające stanowisko rektora. Pan dr hab. Grocholski otrzymał stopień profesora nadzwyczajnego na Uniwersytecie i został prodziekanem na Wydziale Historyczno- Pedagogicznym aby w 2008 r. zostać Prorektorem ds. kształcenia studentów. Mimo, iż po drodze był oskarżony o plagiat, co rozniosło się w prasie, ale nie zmobilizowało rektora Niciei do uruchomienia Komisji Dyscyplinarnej, jak w przypadku dra Ratajczaka.

Tymczasem Magdalena Agnieszka Ogórek skończyła studia w 2002 r. więc miała okazję być niemal naocznym świadkiem tego, że wszyscy, którzy linczowali w majestacie Komisji Dyscyplinarnej dra Ratajczaka, „poszli w górę”.

Jej losy po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Opolskim świadczą, iż najprawdopodobniej pochodziła z lokalnego środowiska „światłości komunistycznej”, albowiem „bez przystawania po drodze” – prosto ze świeżym dyplomem udała się do Warszawy i tam ,kiedy akurat przechodziła Krakowskim Przedmieściem czy raczej Wiejską, Kancelaria Prezydenta RP poszukiwała zdolnych, młodych fachowców –państwowców.  No i dostała mgr Madzia Ogórek  robotę u Pani  Szymanek – Deresz. A właściwie u prezydenta Kwaśniewskiego.

Pokręciła się po Biurze Integracji Europejskiej Kancelarii Prezydenta RP parę miesięcy i pożeglowała do Kancelarii Premiera. Zapewne też przechodziła przypadkiem Alejami Ujazdowskimi a tam Sławek Cytrycki szukał akurat  młodych zdolnych „od informacji” i „ubłagał Madzię”, żeby go poratowała.

No a Sławek Cytrycki to też nie byle kto. To takie „połączenie  Staszka Niciei z Markiem Grocholskim”: w 1974 r. ukończył  studia ekonomiczne na Lenigradzkim Instytucie Finansowo-Ekonomicznym a jak wrócił, to od razu dostał etat „w centrali” Socjalistycznego Związku Studentów Polskich a konkretnie został Szefem Wydziału Zagranicznego. Czyli w latach 70-tych mógł był się kolegować z „działaczem SZSP Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu” – Staszkiem Nicieją. Ich serca biły po tej samej stronie.


Z tym, że „Staszek” „poświęcił się nauce” a „Sławek” pofrunął naprawdę wysoko. Najpierw kręcił się „po ministerstwach” ale w roku 1999 r. kiedy to stary komunistyczny wyjadacz z MSZ - Eugeniusz Wyzner po wielu latach leżakowania w ONZ – został wybrany na wiceprzewodniczącego Komisji Międzynarodowej  Służby Cywilnej ONZ  - na asystenta wziął sobie Sławka Cytryckiego. A ten miał „w dyplomacji” „wielką praktykę”, bo w latach 90-tych pracował w jakichś prywatnych firmach a nawet w NBP.  Co robił w latach 80-tych – historia zasadniczo milczy. Pewnikiem redagował podziemne   czasopisemka.

I ten człowiek „wyłowił” spośród wielu dwudziestolatek „naszą Madzię” i umożliwił jej „spacerowanie po Urzędzie Premiera”. Okazało się, iż Madzia jest szalenie wszechstronna, bo „jednocześnie” „udzielała się” w MSWiA. Dokładnie w roku 2004 jako „specjalistka ds. integracji w Departamencie Unii Europejskiej i Współpracy Narodowej MSWiA. Pozostała tam do 2006 r. Ministrowie Spraw Wewnętrznych zmieniali się wówczas dość szybko, ale Madzia stała na straży „bezpieczeństwa i integracji” jak skała.

Warto przypomnieć, że w tym czasie Senator RP Nicieja z SLD-UP również „pracował na odcinku Europy Zachodniej”. I troszczył się o zaginione zabytki, głównie sakralne.

W tym czasie  też Ojciec Dariusza Ratajczaka – Mecenas Ratajczak pisał rozpaczliwe listy do różnych znajomych (łącznie około 100), błagając o pomoc w znalezieniu jakiejś pracy dla syna Dariusza, żonatego i z dwojgiem dzieci na karku. Z wilczym biletem w kraju wolności przekonań.

Ach, umknęłoby mi. Pani Madzia, jak nie przymierzając Leonardo, nie tylko podtrzymywała filary państwa polskiego w Kancelarii Prezydenta ( 2002-2003) ale równolegle zagrała w:

- serialu „Na dobre i na złe” – kilkadziesiąt odcinków, (2002),

- w filmie „Lokatorzy”, (2003),

- w filmie „Czego boją się chłopaki czyli seks w mniejszym mieście”(2003),

Z kolei wspierając ministra Cytryckiego w Kancelarii Premiera i kolejnych ministrów spraw wewnętrznych w roku 2005 – jednocześnie „wyrobiła sobie kwity na europejskiego urzędnika” studiując w Europejskim Instytucie Administracji Publicznej w Maastricht. I napisała książkę o templariuszach.

A jak na prawdziwą „kobietę renesansu” przystało, na rodzimym Uniwersytecie Opolskim rozpoczęła przewód doktorski i w roku 2009 obroniła pracę pod tytułem „Beginki i waldensi na Śląsku i Morawach do końca XIV wieku”. Wiecie, o tym” jak różni dobrzy ludzie (beginki i waldensi) chcieli naprawić Kościół Katolicki” i jak ciemne siły Kościoła to uniemożliwiły”. Albo podobnie.

A skoro od 2006 r. „przebrzydłe pisiaki” „okupowały” i  Kancelarię Prezydenta i  Kancelarię Premiera, Madzia załapała się na „eksperta Klubu Poselskiego SLD” (2008-2010) aby „zafiniszować” jako szefowa sztabu wyborczego Grzegorza Napieralskiego w wyborach prezydenckich.  I wtedy „przegrała” z Bronisławem Komorowskim.

W tym czasie dr Dariusz Ratajczak nie potrzebował już „pomocy ludzi solidarnych i uczciwych”, bowiem „zamieniony w galaretkę” zajechał pod jakąś Stokrotkę czy „Biedronkę” i tak został, aż znaleźli go pracownicy tejże, przychodząc rano do pracy. I został pochowany bez fanfar, bez asysty, bez orkiestry, bez Kompanii Honorowej RP. Bracia Kowalczykowie też raczej wolą nie kontaktować się ze światem , który zobaczyli po wyjściu  z więzienia.

Historia również milczy na temat tego , co robiła Madzia Ogórek w latach 2010-2012, ale koniec końców pan profesor Belka, który akurat został Prezesem Narodowego Banku Polskiego – poczuł, że „sam nie pociągnie” i „posłał po Madzię”, „żeby go wsparła”. I „wspierała go” jako konsultant NBP (!!!) do roku 2014.
 

A najlepsze jest na końcu. I wcale nie chodzi o to, że dr Madzia Ogórek wystartuje na Prezydenta RP. Przypominam, że na prezydenta RP startował też przemiły pan z Podlasia, który wypowiedział w kampanii wyborczej słowa, o to okazały się niejednokrotnie prorocze. Jakkolwiek nie mógł się on pochwalić grą w serialu Na dobre i na złe lub w filmie „Seks w jakimkolwiek mieście”. Nie napisał też żadnej książki o waldensach ani nawet o marksistach. Nie mówiąc o studiach w ZSRR czy stypendiach u hrabianki Lanckorońskiej z Brzezia. Istnieje natomiast możliwość, że ortografię ma opanowaną (ten poziom nauczania na Podlasiu) a nawet  posiada bardzo porządne drzewo genealogicznie wyrysowane w lokalnych księgach parafialnych tak jakoś od XVII w. Ci z Podlasia „tak  mają”.

No więc doktor Madzia rozpoczęła karierę naukową na krakowskiej uczelni. Wiadomo, Kraków stolica starych uniwersytetów i stolica naukowców. Sto razy bardziej prestiżowe miasto uniwersyteckie niż Opole.
Chodzi o „dzieło naukowe profesora Vetulaniego” pod tytułem „Małopolska Szkoła Wyższa im. Dietla”.

. Sądząc po treści kilku stron internetowych tej Uczelni, chodzi o jakieś kosmiczne technologie – w kosmetyce. I nie na darmo wśród „partnerów” tego przedsięwzięcia jest pani dr Irena Eris, która parę ulic dalej ma firmę. Poza tym „partnerami” są jakieś „damskie gazety”, „damskie telewizje”. Generalnie ‘wszystko dla pań”. Rektor Vetulani, jakichś plus-minus 20 „pracowników naukowych” i ze 100 studentów. A może 500.

Co prawda kiedyś „takie coś” było nazywane niesłusznie „szkołą kosmetyczną” i prowadził to” lokalny Cech Rzemiosł Różnych. No ale teraz mamy inne czasy, jesteśmy w Europie, „pokonaliśmy komunizm” (co prawda pan Minister Sprawiedliwości „podjął inicjatywę kasacyjną” w sprawie Braci Kowalczyków, ale jakoś tak „wyszło”, że „ z usterką” i Sąd Najwyższy „musiał” całą sprawę kasacji „uwalić na wieki”- ale liczą się dobre chęci, nieprawdaż) – więc i słowa muszą być odpowiednio „światowe” a nie takie przaśne: kosmetyczka.  No to znaczy nie kosmetyczka. Pracownik naukowy na „uniwersytecie kosmetologicznym”.

Już się cieszę na tę walkę wyborczą. Coś jednak czuję, że Pan Prezydent , trawestując słowa klasyka, w tym rozdaniu” „musiałby przejechać Madzię Ogórek na przejściu dla pieszych, podczas gdy onaż Madzia „byłaby niepełnosprawna i w ciąży” – aby wybory przegrać. Ale do trzech razy sztuka.

Na razie podobno pani doktor Madzia „urywa się z „uniwersytetu kosmetycznego” do telewizji, aby zastępować tam księdza profesora Chrostowskiego  i 200 innych „księży profesorów” i „roztłumaczać ciemnemu ludowi” sprawy wiary i „generalnie” Kościół Katolicki oraz „sprawy tego świata”.

 

Jeśli jeszcze kogoś nie przekonały o „nieistnieniu państwa” słynne „nagrania kelnerów”, to ta propozycja SLD powinna przekonać bez żadnych wątpliwości.  Pozostaje tylko małe pytanko: kim są dziadkowie tej pani.

PS. Więc niech się nikt nie dziwi, że z kopalni węgla kamiennego w Polsce zostały "ruiny i zgliszcza". Polska nie dokonała dekomunizacji a Havel w Czechosłowacji - TAK!!

Ciekawski, prowincjonalny wielbiciel starych kryminałów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka