pink panther pink panther
7986
BLOG

Pomniki króla Frycka, sierżant Drabik, most Ludendorffa i kasa Szczecina.

pink panther pink panther Kultura Obserwuj notkę 172

Nowy minister kultury ledwie ochłonął po ciężkich bojach o peep show we Wrocławiu , przez pomyłkę noszący jeszcze nazwę Teatr Polski a już musi się martwić, że go Trybunał Konstytucyjny - zdelegalizuje. Zatem jak może myśleć o tym, żeby podległe służby  sprawdziły co dzieje się „na odcinku kultury np. w Szczecinie”.  A dzieje się. 

Wydaje się, że nikt z urzędników RP na terytoriach poniemieckich nie czytał lub nie doczytał dekretu nr 46 podpisanego przez The Allied Control Counsil  tj. generałów Luciusa D. Claya, Sir Briana Robinsona, Josepha –Pierre Koeniga oraz  marszałka  Wasilija Sokołowskiego 25 lutego 1947 r. w Berlinie. A dekret ten w paragrafie I stanowi, iż Państwo Pruskie podobnie jak jego rząd centralny oraz wszystkie instytucje zostają  zlikwidowane. W paragrafie II stwierdza się, iż terytoria, które BYŁY częścią Państwa Pruskiego a są obecnie pod administracją The Allied Control Council  otrzymają status krajów lub zostaną włączone do krajów.  Dekret miał charakter afirmatywny tzn. potwierdzał stan faktyczny posiadania terytoriów i majątku zainteresowanych stron, w tym Polski , na dzień 25 lutego 1947 r. W preambule zaznacza się, iż powodem decyzji o likwidacji  jest fakt, iż Prusy od samego początku swego istnienia były siedliskiem militaryzmu . Czego przykładem był np. król Fryderyk II .
Tymczasem władze tzw. kulturalne i samorządowe  Szczecina zachowują się tak, jakby ten dekret nie został wydany a Prusy istniały do dzisiaj.  W Szczecinie  największą troską  lokalnych władz jest wydawanie kasy podatnika na  odnowienia pomnika Fryderyka II króla Prus.

Ciekawe to „odnowienie”, co kosztuje około 500 tysięcy PLN i w efekcie daje bielutki marmur karraryjski, bez śladu jakichkolwiek łączeń kawałków większych i mniejszych.  Jak na moje stare  i złośliwe oczka, to jest JEDEN kawałek kamienia.  Chyba, że zostały zastosowane jakieś kosmiczne technologie, bo wszelkie „skutki oddziaływania powietrza” na przestrzeni dziejów i ślady klejenia – zanikły bez śladu jak te nowoczesne plomby.

Do tego „odnowienia pruskiego króla” w władze  Szczecina dorzuciły z kasy podatnika całe 100 tys. zł „do puli” niemieckiego Stowarzyszenia im. Schadowa z siedzibą w Berlinie,  zarejestrowanego w 1993 r.  

Akurat wtedy bo od 1990 r.  stary Frycek leżał w trzech lub większej ilości kawałków w magazynie Muzeum Książąt Pomorskich , dokąd miał trafić  w 1990 r. z innego miejsca. .

Rzewna opowieść szczecińskich muzealników podaje, iż Frycku się spadło w czasie załadunku do transportu do pobliskiego  zamku Joannitów z XIV w. we wsi Wildenbruch nad jeziorem  Grodziskim , gdzie przeleżał do końca wojny. Pewnie z powodu nalotów złych Aliantów na Peenemunde.

Po wojnie Wildenbruch  zostało przemianowane na Swobnicę a  w połowie lat 50-tych kawałki Frycka zostały przeniesione do Muzeum Książąt Pomorskich, gdzie został podobno sklejony i „przekazany do Muzeum Książąt Pomorskich”.  

Tymczasem kiedy „stary Frycek” był zupełnie nowy,  stanął  na tzw. Białym Placu Parad tj. Weisse Paradeplatz w roku 1793, to do 1877 „wziął i zwietrzał” a zapewne i doznał wielu upokorzeń od miejscowego ptactwa.  I dla potrzeb pruskiego żołdactwa trzeba było zrobić odlew z brązu a ten podniszczony oryginał z marmuru – postawiono w hallu  pruskiego Sejmu Stanów.  

No a w 2007 r. serca obu dyrektorów Muzeum Narodowego Rzeczpospolitej Polskiej w Szczecinie tj. pana Lecha Karwowskiego i   Dariusza Kacprzaka tak    krwawiły z powodu tej pustki, jaka została w miejscu, gdzie dobrzy Prusacy postawili  inicjatora i egzekutora pierwszego rozbioru I Rzeczpospolitej, że postanowili działać.  I dlatego  dyrektor wysłał zastępcę kolejką do Berlina, żeby ci wspaniali Niemcy  pomogli „przywrócić historię”.

No i jak wrócił, to zaraz pani Małgorzata Gwiazdowska , Miejski Konserwator Zabytków w Szczecinie i wspomniany pan Lech Karwowski  złożyli wniosek do Rady Miasta Szczecina, która też odczuwała żywy brak jakichś wyrazistych symboli historycznych ( bo w magistracie stała tylko mała kopia), więc ten wniosek spadł jak z nieba. I w ramach jakiegoś bizantyjskiego biurokratycznego  cichego kurka finansowego pod nazwą „Mecenatu Miasta Szczecina nad Muzeum  Narodowym” – doładowali te marne 100 tysięcy.

Podobno lokalny ciemnogród, jacyś szowiniści, faszyści, ksenofobi ze Szczecina trochę szemrali, ale dnia 20 października 2015 r. żadna chmurka na jasnym niebie szczecińskiego jasnogrodu jeszcze się nie pojawiła.
Mogli lansować faceta, którego młodzież polska może nie znać od jego najlepszej strony. Oto facet, który zasadniczo stronił od panienek a lubił dużych , wysokich chłopaków do tego stopnia, że kazał ich porywać nawet w sąsiednich krajach i ubierać w śliczne pruskie mundurki. A następnie posyłać na wojny, którymi interesował się znacznie bardziej niż małżonką, którą podobno zostawił dziewicą.

W wojnach szło mu znacznie  lepiej niż z małżonką.
W ciągu 38 lat toczył kolejno: wojny śląskie 1741-1745, wojna siedmioletnia 1756-1763 i wojna o sukcesję bawarską 1778-1779. Wszystkie wywoływał sam, praktycznie zawsze pod fałszywymi pretekstami. Celem były zdobycze terytorialne a koszty ludzkie nie grały roli. W jednej bitwie pod Kunowicami w 1759 r. z 51 tysięcy zostało mu 3 tysiące. 
Czego mają się uczyć dzieci na przykładzie życia Frycka postawionego im przed oczy w szczecińskim muzeum, dowiemy się w czasie uroczystego odsłonięcia planowanego,  jak podają media, na grudzień tego roku.  Pan minister kultury Gliński z pewnością został już zaproszony .

Na wszelki jednak wypadek podajemy , że Frycek Rzeczpospolitą Polską interesował się bardzo. Przejawiało się to m.in. w tym, że  się na dużą skalę fałszował  monetę i zalewał nią  Polskę. No i oczywiście był inicjatorem i głównym inicjatorem podpisania w 1772 r. traktatu rozbiorowego I  Rzeczpospolitej.

Posiadał  armię liczącą 190 tysięcy żołnierzy. W tym czasie ludność całych Niemiec wynosiła ok. 14 milionów.  Był to bardzo prosty przepis na sukces: mamy wielką armię, to pójdziemy i coś zrabujemy.

 Uwielbiały go Prusy XIX w . Dowód stoi w Berlinie na głównej ulicy.  W 1839 zamówił go król Wilhelm Fryderyk III a pomnik odsłonięty został w 1851. Jest to wysoki na 13,5 metra obiekt obejmujący Fryderyka II na koniu plus kilkadziesiąt innych postaci z jego czasów i życia.  Stał przez dekady w głównym punkcie Berlina w alei Unter den Linden.  Oczywiście Fjurer też był wielbicielem.

Po II wojnie  zły wschodnioniemiecki magistrat Berlina zdecydował o przeniesieniu pomnika do parku w pałacu Sanssouci w Poczdamie, gdzie Frycek leży pochowany między swoimi psami (na własne życzenie) i tam zajęli się nim złodzieje metali. Więc  mocno zdewastowany pomnik komunistyczne władze NRD  dały do pełnej renowacji i postawili go nieco dalej, przed pałacem Charlottenhof. W 1980 r. Eric Honecker zwierzył się w wywiadzie dla Roberta Maxwella, że Frycek naprawdę „był wielki” i właśnie za rządów Honeckera pomnik wrócił na Unter den Linden. Na rocznicę powstania Berlina w roku 1987 specjalny song śpiewała na cześć pomnika  jedna z późniejszych gwiazd Bertolda Brechta – Gisela May.
A po połączeniu Niemiec dobry Senat Berlina nakazał „naukowe odrestaurowanie pomnika”  co było delikatnym określeniem na odczyszcznie z graffiti wykonanych przez wielbicieli pokoju na świecie.

I Senat „poszedł  w dalsze koszty” przesuwając pomnik o wadze kilkudziesięciu a może i kilkuset ton – o 6 metrów. No ale skoro można było przenieść stolicę o kilkaset kilometrów to takie 6 metrów to pestka.
To pokazuje, jak żelazna jest konsekwencja polityki historycznej Niemiec. Skoro się raz zafiksowali na psychopacie, kłamcy, fałszerzu monety, wojennym podżegaczu i złodzieju cudzego mienia - bo dawał im złudzenie wielkości i sukcesu– nie odpuszczą.

A dla nas „odrestaurowanie cennego pomnika” przez połączone siły: Konserwatora Zabytków podlegającego pod Ministerstwo Kultury i DZIEDZICTWA NARODOWEGO, dyrektorów Muzeum Narodowego w Szczecinie i samorządu miasta Szczecina – niech jest kolejnym przykładem jakie były  „cele i techniki” byłej koalicji rządowej.

Dla pokrzepienia serc należałoby napisać coś o tym, że teraz, po wyborach to nowe władze wybudują kilka wielkich pomników polskich HETMANÓW na środku Warszawy, najlepiej koło pomnika Króla Zygmunta.  Z tym, że akurat ci wielcy hetmani, o których pamięć w postaci pomników winna być stale pielęgnowana, nie są bezpośrednią odpowiedzią na ambitne cele  niemieckiej polityki historycznej  „na kierunku wschodnim”.

Myślę, że  dla opamiętania różnych entuzjastów „niemieckiej narracji historycznej” czyli po prostu niemieckiej buty i braku rachunku sumienia oraz  dla odetchnięcia od monotonii pedagogiki wstydu  warto wspomnieć  postać pewnego sierżanta armii amerykańskiej , który wszedł do historii 7 marca 1945 r. na niemieckim moście na Renie w miasteczku Remagen.  Wszedł do historii w znakomicie lepszym stylu niż ten socjopata Fryderyk II von Hohenzollern.

Sierżant Alexander A. Drabik, bo to o nim mowa,  jest doskonale znany w amerykańskiej historii II WW i jest wymieniany w wielu opracowaniach historycznych na temat IIWW. Zapewne gdyby nie był Polakiem, zostałyby nakręcone o nim liczne filmy.

Sierżant Alexander A. Drabik  urodził się 28.12.1910 r. na farmie w okolicach miejscowości Holland k. Toledo niedaleko od Detroit. Był najmłodszym z czternaściorga dzieci  polskich emigrantów ze wsi  Szymborze w Wielkopolsce: Jana Drabika i Franciszki z Lewandowskich Drabik. Ukończył skromną szkołę i pracował jako rzeźnik. Wyrósł ładnie na co najmniej 190 cm. 

Do wojska został powołany w październiku 1942 r. i już w trakcie przygotowania wojskowego błysnął  talentem, bowiem  kiedy okazało się , że gdzieś na kalifornijskiej pustyni zaginęło 120  poborowych i nikt nie potrafi  ich odnaleźć, sierżant Drabik poszedł, wytropił i przywrócił na łono armii. Nie mówiąc, że uratował życie.  Został wtedy po raz pierwszy odznaczony.

Służył w kompanii A  27 Batalionu Piechoty w 9 Dywizji Pancernej, wysłanej do Francji we wrześniu 1944 r. Dywizja walczyła w Operacji Fortitude a zdobyła wielką sławę w dniach 16-22 grudnia 1944 r. w ciężkich bojach w Ardenach  broniąc pozycji przeciwko niemieckiej dywizji pancernej mając pięciokrotnie mniejsze siły.  Wtedy to sierżant Drabik został ranny, o czym wspomniał w wywiadzie dla prasy, kiedy już został 7 marca 1945 r. ulubieńcem mediów, generałów i polityków. Wspomniał o tym, albowiem okazał się szczęściarzem: miał zamiar zabrać się z pozycji samochodem sanitarnym, ale jakoś się nie zabrał a potem okazało się, że sanitarkę  przejęli Niemcy.

Jeśli chodzi o most na Renie w Remagen, to był to ciężki most kolejowy zbudowany przez Niemców w 1916 r. i nazwany na cześć bohatera I WW – mostem Ludendorffa.  W tym miejscu brzegi Renu są wysokie, na wschodnim brzegu leży miasteczko Remagen a linia kolejowa wchodzi do podziemnego tunelu.  Na końcu mostu wybudowane zostały bardzo ciężkie i wysokie wieże mogące pomieścić łącznie podobno batalion wojska. Most był zaminowany i przygotowany do wysadzenia o godzinie 16.00 dnia 7 marca 1945 r.  Na Renie było łącznie 22 mostów drogowych i 28 mostów kolejowych – sukcesywnie wysadzanych przez Niemców.
Kiedy oddziały 9 Dywizji nadjechały drogą wzdłuż rzeki po zachodniej stronie  były zaskoczone , że most jeszcze stoi.

Nikt nie miał koncepcji, co robić w tej sytuacji. Dowództwo dzwoniło do wyższego dowództwa a w tzw. międzyczasie wysłało rozpoznanie plus saperów, żeby sprawdzili most  i ewentualnie go zabezpieczyli.

Wg aktualnie obowiązującej wersji dowódca kompanii  piechoty A porucznik  Karl Timmerman wydał „rozkaz rozpoznania/zdobycia  mostu”. Było popołudnie około godz. 15.

Tyle, że gdzieś w ciemnych zakamarkach Internetu sprzed 2-3  lat jest wywiad sierżanta Drabika i żołnierzy plutonu, którym dowodził, że:”… myśleliśmy, że  porucznik Timmermann pobiegł już na most i zniknął nam z oczu więc sierżant postanowił go poszukać  i dać wsparcie. Powiedział do plutonu: „..Chłopaki, to ja lecę. Kto idzie za mną?” i  pobiegł na most o długości ok.400 metrów, wówczas pod ciężkim ogniem niemieckich karabinów maszynowych, bo zauważyli odważnych amerykańskich saperów. Była godzina plus minus -  15.50.

Sierżant Drabik relacjonował potem, że kiedy biegł, to zobaczył „naszego sapera, jak pod ogniem trzyma wiązkę kabli i ją ogląda”. No więc biegł uskokami, aż zgubił hełm, a kiedy dobiegł na drugą stronę mostu, to nagle wyrósł przed nim jakiś niemiecki młodzieniec  celujący do niego z karabinu. No i sierżant Drabik myślał, że to raczej koniec, bo on akurat nie miał broni wycelowanej w Niemca, ale nagle Niemiec rzucił broń i podniósł ręce do góry. Okazało się, że wierny pluton biegł za swoim sierżantem  i w ten sposób zniechęcił  dzielnego obrońcę Rzeszy.

Po czym,  jak można przeczytać w książce Andrew Rowsona pt.” Remagen Bridge 9th Armored Division” na stronach 68-69, sierżant Drabik rozejrzał się dookoła i zobaczył, że poza jego plutonem na moście nie ma nikogo. Więc „obsadził linię obrony w lejach po bombach”.  

No a  potem, kiedy pułkownicy i generałowie zobaczyli, że mają swoich ludzi po wschodniej stronie mostu, to zapewne wyglądali przez chwilę, jak Pep Guardiola po 5 bramkach Lewandowskiego dla Wolfsburga, tyle , że stawka była znacznie wyższa.  Puścili w ciągu najbliższej doby kilka tysięcy żołnierzy i bardzo dużo iężkiego sprzętu a saperzy budowali most pontonowy. Most Ludendorffa został zniszczony 17 marca ale było już „pozamiatane”.  Zostało wyliczone przez specjalistów, o ile tygodni została skrócona  IIWW a ile tysięcy żołnierzy alianckich – zostało oszczędzonych do łatwiejszej walki już na terenie Niemiec.

Tak się składa, że Sierżant Alexander A.Drabik był pierwszym żołnierzem od czasu Napoleona, który przekroczył Ren od zachodniej strony. Przed Napoleonem byli tylko Rzymianie. I to było pierwszą najważniejszą informacją w związku z  rajdem sierżanta Drabika pod ostrzałem dawaną w prasie, kronice filmowej i później w licznych opracowaniach historycznych o  inwazji na Niemcy od zachodu.

Sierżant Drabik został odznaczony za swoje bohaterstwo oraz skrócenie wojny o parę tygodni i zmniejszenie alianckich ofiar o parę tysięcy – drugim co do ważności  orderem amerykańskim  Distinguished Service Cross  a o pośmiertne nadanie najwyższego odznaczenia tj. Medal of Honour stara się kongresmanka polskiego pochodzenia Nancy Kaptur.

Po niemieckiej stronie : Hitler dostał szału, załamało się na dobre morale niemieckiej armii a 10 oficerów dostało wyroki śmierci, wykonane natychmiast. Chyba jeden generał popełnił samobójstwo. Do dzisiaj „patrioci niemieccy” doszukują się jakiejś zdrady w Remagen. A wszystko przez ten pruski porządek. Most miał być wysadzony o 16.00 i już.

Żartownisie z  9 Dywizji Pancernej na wlocie do tunelu kolejowego po wschodniej stronie umieścili  na drewnianej desce duży napis następującej treści: „CROSS THE RHINE WITH DRY FEET COURTESY OF 9TH ARM’D DIV”. (Przekraczasz Ren suchą stopą dzięki uprzejmości  9 Dywizji Pancernej).  Jest to teraz najcenniejsza pamiątka Dywizji.

PS. Porucznik Timmerman odnalazł się był. Nieco potem, jak most został zabezpieczony od wschodniej strony przez pluton sierżanta Drabika. I obecnie jest wymieniany  w wielu źródłach jako „pierwszy oficer, który przekroczył Ren”.  Też dobrze.
PS.2  Hełm zgubiony przez sierżanta Drabika na moście został odnaleziony i oddany osobiście przez generała brygady Williama C. Hoge’a.

PS3.Historia prywatyzacji zamku Joannitów w Swobnicy przez III RP to też niezły kryminał.

Wniosek:  Proponuję, aby nowy rząd rozpoczął w trybie pilnym kompleksową kontrolę dokonań "rzeczowych" i finansowych PO i koalicjantów jawnych i tajnych - w dziedzinie kultury i dziedzictwa narodowego na Ziemach Odzyskanych i w Warszawie.

 Proponuję też , aby  Sierżant Alexander A. Drabik został  w godny sposób  upamiętniony w Muzeum IIWW (które ma powstać) a w Szymborzu koło Inowrocławia, gdzie urodzili się Rodzice Sierżanta Aleksandra A. Drabika, można postawić jego pomnik . Warto też zainteresować się  rekonstrukcją zdobycia mostu w Remagen, jaka podobno odbywa się w ostatnich latach. Szczególnie Polacy powinni zadbać o udział. Oraz polskie władze winny  poprzeć wniosek Pani Nancy Kaptur o odznaczenie Sierżanta Drabika Medalem Honoru.  A „odnowiony pomnik Fryderyka” odesłać do Berlina.  

 

http://sedina.pl/wordpress/index.php/2011/11/29/pomnik-fryderyka-wielkiego-odrestaurowany/

http://www.mmszczecin.pl/artykul/szczecin-ocalal-200-letni-pomnik-krola-prus,3064270,artgal,t,id,tm.html

https://en.wikipedia.org/wiki/Alexander_A._Drabik

http://www.vanleendert.nl/company.php

 

Ciekawski, prowincjonalny wielbiciel starych kryminałów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura